Warszawa, Helsinki, Szanghaj

Wyladowalem i zalogowalem sie do hostelu. Wyglada niezle – maly pokoik z lozkiem na zaimprowizowanym pieterku. Jakby tu jeszcze kuchnia byla, to by byla calkiem fajna kawalerka. Pisze na szybko, za chwile wychodze na miasto – zanim adrenalina zniknie i zasne na siedzaco. Pozniej zaktualizuje wpis. Aktualizacja. Troche odespalem. Szanghaj jest gigantyczny. Ale po kolei. Na lotnisku w Warszawie jak zawsze odgrzewany w mikrofali schabowy, ktory jest zimny po 5 minutach. Spod szyldu Sami Swoi. Pozniej samolot i spanie. W Helsinkach zalogowalem sie do hotelu, zrzucilem graty i poszedlem do…